marca 06, 2020

Zamek Wleń - Camping Zarzecze


Ech! Ta jesień...

Jak już przyjdzie ta jesień i liście są złotawo-żółtawo-czerwone a słońce spomiędzy nich już bardziej nieśmiało spoziera, to się chce przy ogniu posiedzieć, ciepłą herbatkę wypić a potem kocykiem głowę zakryć. Ale nie trzeba tego robić w domu! Bo jak trafia się w prezencie tak śliczny październik to grzech nie skorzystać. A góry wtedy najcudniejsze. Piotr wpadł na szybki plan wyjazdu na nockę do Wlenia i pozwiedzania tamtejszego zamku i wieży. Spakowaliśmy zatem co niezbędne, czyli coś na ognisko i coś na śniadanie i ruszyliśmy w drogę, bo zmrok szybciej zapada a 90 kilka kilometrów to godzinka z małym okładem. Droga jakoś nie szła i objazd się zdarzył, a pan dzierżawca Campingu Zarzecze zapomniał, że nas zakwaterował i w Karpaczu się zasiedział...Przeprosił i miał do nas dojechać, zaś my otrzymaliśmy pozwolenie na rozpalenie ogniska...Starsi chłopcy poszli je szykować a ja z Olkiem i nowym członkiem załogi Zefira - Lolą grzecznie...leniuchowaliśmy.



Ale wszystko dobrze się skończyło. Pan dojechał i otworzył wjazd, upiekliśmy nasze kiełbaski i pianki. Karol porobił mnóstwo zdjęć w ciemności a Olek snuł wyobrażenia na temat olbrzymiego drzewa porośniętego bluszczem, które stało samotnie na placu campingu.


Ogólnie camping bardzo przyjemny, choć to raczej pole namiotowe, tuż przy rzeczce i nie daleko trasy wejściowej do Wlenia. Świetny też, jak baza wypadowa dla kajakarzy, sądzę, że i my w kolejnym sezonie z naszymi kajaczkami odwiedzimy to miejsce.


Prezenty o poranku                                                                                                                                                                    
To niezbyt pozorne miejsce przy rzece ma jeszcze jedną fantastyczną zaletę...Doskonale się tutaj śpi i odpoczywa. Ale moje ranne ptaki wyfrunęły skoro świt by fotografować i wysyłać drony w góry. Ja szykowałam śniadanie a oni takie widoki "chwytali".


A po śniadaniu ruszyliśmy do zamku Wleń (Lenno) a raczej jego odnowionych i zabezpieczonych ruin. Droga była przyjemna, bo pod nogami chrzęściły nam liście.

Co kawałek można było podziwiać stare elementy dawnej architektury parku otaczającego zamek i poniższy pałac.




Po wspięciu się do zabudowań zamku otrzymaliśmy mapkę z zaznaczonym tajemniczym punktem, po namierzeniu którego miała czekać na nas nagroda.

Tajemnicze miejsce udało się namierzyć Karolowi dopiero z wieży zamku, z której też w tak pogodny dzień ślicznie było widać Śnieżkę oraz Śnieżne Kotły.

Schodząc krętymi pradawnymi alejkami otoczonymi kamiennymi murami minęliśmy kościół i dotarliśmy do starych zabudowań pałacowych. Obecnie część obiektu jest odrestaurowana i urządzono tam kawiarenkę. Spożyliśmy w niej smaczne pierogi i żurek a na deser wciągnęliśmy palce lizać szarlotkę oraz serniczek. Bardzo urokliwe miejsce z zachwycającymi widokami na dolinę oraz dawne zabudowania gospodarcze przy zamku.






I tak spędziwszy sobotnie przedpołudnie odjechaliśmy z przekonaniem, że niczego tego dnia byśmy inaczej nie zrobili...Fajowo!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © ZefiremPrzezSwiat , Blogger