stycznia 04, 2021

Jura Krakowsko-Częstochowska


 Po powrocie z chorwackich wojaży mieliśmy ochotę na nasze rodzime klimaty, postanowiliśmy więc na kilka dni wybrać się w kierunku Jury Krakowsko-Częstochowskiej, której ja nigdy nie zwiedzałam. Wprawdzie 5 dni to definitywnie za mało na "ogarnięcie" tak bogatego w punkty turystyczne obszaru, ale od czegoś trzeba zacząć...
 
Na południe

Obierając azymut  - na południe - zawędrowaliśmy na skraj województwa opolskiego oraz naszego kraju i zatrzymaliśmy się na jedną nockę u naszych czeskich sąsiadów pośród Gór Opawskich. Przyjemna trasa o średniowymagającym profilu wznoszenia powidła nas ku najwyższemu szczytowi tego pasma Biskupiej Kopie usytuowanego także po czeskiej stronie. Przyjemny spacer ukoronowany "zdobyciem" zabytkowej wieży widokowej dodatkowo umiliło nam czeskie smaczne piwko spożyte na szczycie.
Kolejnym punktem na naszej liście była Częstochowa, którą chcieliśmy odwiedzić. W związku z pandemią odwiedzających to miejsce wiernych było mniej, także pątników, mimo środka "sezonu pielgrzymkowego" niewielu. W spokoju mogliśmy odwiedzić wybrane miejsca i przystanąć na chwilę zadumy.
Na nockę w tamtych okolicach Piotr wybrał dziką miejscówkę wśród łąk tuż pod ruinami zamku w Olsztynie znajdującego się już na terenie szlaku Orlich Gniazd. Historia tego miejsca sięga XIV wieku a mury tego przybytku niejedno widziały. Nic więc dziwnego, że pilnie jest teraz odbudowywany oraz pielęgnowany. Tym bardziej, iż podczas jednego z pokazów pirotechnicznych połączonego z widowiskiem świateł laserowych, odbywających się w jego murach jedna ze ścian zamkowych zawaliła się. Miejsce jednak warte jest polecenia, za bramą obiektu usytuowane są restauracyjki oraz nienachalne stoiska z pamiątkami. My także ulegliśmy czarowi zamku a wprawieni w dobry nastrój przednimi burgerami wyposażyliśmy nasze dzieci w rycerskie akcesoria. Bitwy na łąkach, o różnym przebiegu, toczyły się do wieczora.

 
Hurrrra- Jurrrra

Przemieszczając się wśród białych skałek - ostańców zawędrowaliśmy na camping Gościniec Jurajski usytuowany w okolicy Góry Zborów. Cały obszar znajdujący się także na szlaku Orlich Gniazd i jest objęty ochroną aż trzech programów. Legendarna góra podobnież była miejscem odlotu czarownic na ich wielki zlot - to niegdyś, obecnie jest to mekka wspinaczy, czego mieliśmy okazję doświadczyć. Dojechał do nas bowiem znajomy pasjonat wspinaczki i mieliśmy okazję także zawiesić nasze pupy na skałach.

Wycieczka nie mogła się nie obyć także bez odwiedzenia największej atrakcji, czyli zamku Ogrodzeniec. Tam z kolei postanowiliśmy zrobić sobie trip rowerowy. Trasa z campingu wiodła różnymi odcinkami...zdarzyły się leśne drogi z piaszczystymi odcinkami, w których tonęły koła czy mordercze podjazdy przez okoliczne wsie, gdzie miło pozdrawiali nasz rowerowy pochód mieszkańcy. Ogryzieni przez komary, zmęczeni robiliśmy sobie przystanek przed lokalnymi spożywczakami na oranżadkę i loda.
Ostatecznie jednak sam Ogrodzieniec zrobił na mnie dużo mniejsze wrażenie, niż się spodziewałam. Może ze względu na okropną i mało przyjemną komercjalizację tego miejsca i jego najbliższej okolicy, nakazujących pobieranie złotóweczek za dosłownie wszystko. Ostatecznie przycupnęliśmy przy sąsiadujących skałkach, wciągnęliśmy loda, odpoczęliśmy, Piotr zdronował okolicę i ruszyliśmy z powrotem. Kolejnego dnia nasza wyprawa dobiegła końca, i choć ledwie liznęliśmy Jury, to wiem, że na pewno tu wrócimy, choćby po to aby cały szlak Orlich Gniazd przejechać w całości.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © ZefiremPrzezSwiat , Blogger