lipca 12, 2020

Big Trip 2020 - Losinj - camp Cikat


 Po aktywnym leniuchowaniu na Krk z rodzinką ruszyliśmy w dalszą drogę. Naszym celem na kolejny tydzień z okładem była wyspa Losinj oraz Cres. Aby się tam dostać musieliśmy skorzystać z przeprawy promowej i Jadroliniji. Cres i Losinj tworzyły niegdyś jedną wyspę, ale na potrzeby przewożenia ładunków transportowych wykopano kanał



Nowa wyspa, nowa przygoda

 Moje dotychczasowe doświadczenia z przeprawami promowymi to "rejs" przez kanał w Świnoujściu...i trochę miałam cykora. Ale pogoda cudna, na "łajbę" firmowaną przez Jadroliniję pakowały się nawet ciężarówki i masa kamperów, więc stwierdziłam "raz kozie śmierć".
 O ile drogi na Krk wydawały nam się miejscami wąskie i strome, to to cośmy zobaczyli na Cresie było dla nas hadrkorowe. Stromę, wąskie i uczęszczane przez owianych złą legendą miejscowych kierowców. Zaskoczyła mnie roślinność, która po obcowaniu z niemalże księżycowym krajobrazem gór w okolicach Starej Baski, aż biła zielenią. Karłowate lasy złożone z drzew liściastych, bardzo stare gaje oliwne oraz zbudowane z kołków i siatki ogrodzenia owczych pastwisk stanowiły bardzo ciekawy widok. 
My jednak za cel naszego kolejnego postoju wybraliśmy jeszcze dalszą wyspę - Losinj. Aby tam dotrzeć musieliśmy przejechać niemal cały Cres wzdłuż, aż do wąskiego kanału, którym obie wyspy są oddzielone. Aby go pokonać trzeba przejechać przez most zwodzony, który jest przejezdny, co godzinę. Obie wyspy stanowiły niegdyś całość ale na potrzeby morskiego transportu zostały rozkopane przez pradawnych Ilirów. Trochę inaczej go sobie wyobrażałam...to tak naprawdę bardzo mały mostek, którym przejeżdża się w zaledwie kilka sekund. 
Naszym celem był camping w zatoce Cikat - taki moloch na Losinj. Wybraliśmy go z myślą o dzieciach, gdyż jest tam ogromny park wodny (który odwiedziliśmy ostatecznie raz :) ). Bardzo małe obłożenie związane z pandemią przełożyło się na niewiele zajętych parcel, okazało się, że tak "z marszu" możemy zająć usytuowaną tuż przy morzu działeczkę w cieniu (O tak!). 

Na leniucha i aktywnie

Pierwszych kilka dni bardzo intensywnie... odpoczywaliśmy. Korzystaliśmy ze ślicznej plaży, leniuchowaliśmy na hamaku, gotowaliśmy smakołyki i piekliśmy babeczki.
 Karol całymi dniami łowił ryby, potem je oporządzał a ja gotowałam z nich posiłki. 


Wieczory zaś spędzaliśmy miło z kieliszkiem Malvaziji i książką lub z...klockami lego.
Po jakimś czasie leniuchowanie nam się znudziło i postanowiliśmy pozwiedzać. Na pierwszą wycieczkę udaliśmy się naszym zestawem hulajnogowym do Mali Losinj - największego miasta wyspy. Objeżdżając miasteczko doskonale widać jego portowy charakter, z calą pewnością czasy świetności stoczni dawno już minęły i jej zabudowania, pobazgrane sprayowymi mazajami, choć nie zdobią to drażnią i ciekawią na pewno. Najciekawszym obiektem turystycznym jest tutaj muzeum Apoksymena i to nie ze względu na cudnie oddane detale rzeźby starożytnego atlety. 
Muzeum jest dość ascetyczne a historia posągu oraz jego wydobycia z dna Adriatyku pokazana w nowoczesny i nietuzinkowy sposób. Wybraliśmy się też hulajnogami do Veli Losinj - niewielkiej nadmorskiej miejscowości, która niegdyś była siedliskiem żeglarzy pomieszkujących tutaj pomiędzy rejsami. I faktycznie otoczenie wygląda, jak sceneria z kostiumowego filmu o braci żeglarskiej. Sentymentalny centarzyk z widokiem na morze, barokowe wille w płowych kolorach należące do bogatych kapitanów i niewielka przystań tworzą bardzo romantyczną atmosferę.
Jeden z aktywnych dni spędziliśmy też na kajakowaniu po zatoce Cikat, która ma wiele urokliwych mniejszych zatoczek z bardziej lub mniej dzikimi plażami. Wzdłuż zatoki ciągnie się długa ścieżka. którą można zwiedzić leśny park krajobrazowy...idealny do porannego jogingu. 
Po 5 dniach postanowiliśmy zmienić camping i spędzić noc na styku Losinj i Cresu...tuż przy niewielkim miasteczku Osor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © ZefiremPrzezSwiat , Blogger