stycznia 18, 2019

Na ferie Zefir został w domu...




W poszukiwaniu zimy


Nie od dziś wiadomo, że klimat w Polsce się zmienia i zimę w województwie lubuskim ciężko uświadczyć. Więc aby zrobić dzieciakom przyjemność i odetchnąć  karkonoskim powietrzem postanowiliśmy ruszyć w wyższe partie gór. Rok wcześniej, wraz z ekipą znajomych, zimą przechodziliśmy  Karkonosze i ostatniego dnia wyprawy nocowaliśmy w fajnym czeskim schronisku. W zasadzie jest to kompleks schronisk składający się z trzech budynków usytuowanych na wysokości ok. 1200 m.n.p.m. My wybraliśmy schronisko Moravska Bouda, zaś 3 rodziny znajomych sąsiadującego Spindlera, z powodu braku miejsc w jednym przybytku.












Moravska Bouda


Ponieważ w trakcie naszego pobytu Karkonosze dotknęła zima stulecia, dotarcie do parkingu, z którego do schroniska miały nas przetransportować skutery, nie obyło się bez zakładania łańcuchów na koła oraz siarczystych przekleństw.  Ale udało się... W 3 samochodach było nas razem z dziećmi 12 osób, dlatego przysłano po nas ratrak;) Super przygoda dla dzieciaków, które miały oczy jak spodki jadąc tym pojazdem na gąsienicach. Cały sprzęt narciarski oraz bagaże wylądowały w specjalnym, metalowym koszu przymocowanym z przodu naszego szalonego wehikułu... Gdy już cało i zdrowo dotarliśmy do Moravskiej Boudy rozlokowaliśmy się w najwyżej położonym w schronisku pokoju turystycznym. Jest to ni mniej, ni więcej duże poddasze z ustawionym stołem oraz 12 materacami rozłożonymi na podłodze. Pokój turystyczny;) Łazienki na półpiętrze też wspólne... Ale czysto, schludnie i ludzie mili. Kuchnia w restauracji serwuje smaczne czeskie specjały w przyzwoitej cenie, wraz z zimnym piwkiem wyborne!


Hulaj dusza, śniegu nie zabraknie!

Kilkaset metrów od schroniska usytuowany jest niewielki wyciąg, który pozwala zjeżdżać i uczyć się jeszcze nie do końca wprawnym narciarzom lub zupełnie początkującym (to z całą pewnością my;) ). Przez las zaś biegną wytyczone szlaki górskie, po których można spacerować na skiturach lub, kiedy przejedzie ratrak i zrobi odpowiedni ślad, na biegówkach. Jednym słowem wymarzone miejsce dla lubiących sporty zimowe. Dlatego zaraz po przyjeździe, z czołówkami na głowach, ruszyliśmy spenetrować jeden z łatwiejszych szlaków. I tak praktycznie przez 3 dni bez przerwy, każdy jeździł na czym umiał i lubił;) No i te widoki... Karkonosze w takiej szacie zapierają dech w piersiach! Rozrzedzone powietrze pozwala też na lepszy sen i eliminuje kaca, po zbyt wielu czeskich Kocurach;)









Zabawa dla małych i dużych

Kilkudziesięcio centymetrowa warstwa codziennie spadającego puchu pozwoliła dzieciakom szaleć do woli. Mogły się tarzać, zjeżdżać na sankach czy budować śnieżne jamy. Wszystko aż do ostatecznego przemoczenia rękawiczek i spłynięcia gili po brodę. Dorośli też mieli chwilę swoich uciech...I to bardzo cielesnych... W przeliczeniu, za niecałe 17 zł na osobę można było kupić dostęp do drewnianej sauny zewnętrznej, umożliwiającej wejście do otwartego oczka z krystaliczną i cholernie zimną górską wodą. Zabawa niesamowita, aż dziw bierze, że poupijani czeskim piwem nie potopiliśmy się wszyscy w tym bajorku, próbując morsować, choć nie wiem czy 20 sekundowe zanurzenie w strumieni "do zdjęcia", można tak nazwać...W każdym razie wracając 3 dni później tą samą drogą, upchani w jakąś żelazną beczkę na gąsienicach, też szumnie zwaną ratrakiem, każdy miał zmęczony uśmiech na twarzy... Fajnie było;)



















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © ZefiremPrzezSwiat , Blogger